List Jakuba i Marii Ćwikłów do syna Stanisława, 13.09.1936 r.
List napisany dn. 13.09.1936 r. przez Jakuba i Marię Ćwikła do syna Stanisława Ćwikła, będącego wówczas uczniem III klasy VIII Państwowego Gimnazjum Matematyczno – Przyrodniczego im. Augusta Witkowskiego w Krakowie (obecne V LO w Krakowie)
Koperta
Kraków
ul. Radziwiłłowska L. 27. parterP. Stanisław Ćwikła
uczeń III kl. gimn.
List
Kalwarja Zebrz. Brody, dnia
13/9 1936, niedziela po poł.Kochany Stasiu!
Mija już 2 tygodnie od czasu Twego wyjazdu z domu do Krakowa, od Ciebie otrzymaliśmy już 2 karteczki, a do Ciebie jeszcze nic nie nagrypsaliśmy. Czynię to właśnie dzisiaj: Nie wiem tylko od czego mam zacząć. Jużci chyba od rzeczy najważniejszej a więc od Twoich wiadomości szkolnych. Wiadomościami tyczącymi się Twoich obecnych profesorów nie jesteśmy ani zachwyceni ani zasmuceni, ot przyjęliśmy je jako zło czy dobro konieczne. Myśląc kategorjami studentów najlepsze byłyby takie szkoły, w których by nie było w ogóle profesorów. Świat idzie naprzód, może się i tego doczekamy. Na razie kiedy jeszcze są profesorzy w szkołach, więc przyjmijmy ich dobrą wiarę, darzmy ich zaufaniem, szacunkiem, wypełniajmy ich zadania i polecenia względem nas a i wdzięcznością za ich pracę dla naszego wykształcenia i wychowania.
Ja i Tadzio znamy tego profesora Sejbala z Wadowic, to był taki działacz społeczny w powiecie na terenie BBWR i Strzelca. Mam jest przedewszystkiem zadowolona, że Cię uczy łaciny p. prof. K. Napisz nam jeszcze, gdzie znajduje się teraz Wasza klasa w budynku i jeśli macie podział godzin, gdyż jestem na te wiadomości ciekawy. Cieszymy się, że jesteś zadowolony i u Ciebie w szkole i w domu wszystko dobrze.
W domu u nas nie wiele się zmieniło, chyba tylko podrosło, co było młode, bo stare ku ziemi się pochyliło. Twoje kurczątka chowają się bardzo dobrze, okropnie domyślne i dowcipne co do jedzenia. To ci takie postępowe jak dzisiejsza młodzież wszelakiego rodzaju. Nie wiemy jeszcze ile będzie kokoszek a ile kogutów. Kokoszki kupimy od Ciebie a pieniądze za nie damy na conto Twoje w P.K.O. a kogutki zabijemy i prześlemy Ci do Krakowa. A ha! byłbym zapomniał, jedno z tym białych kurczątek przeniosło się na tamten świat. Owsem przekłuło sobie język i mimo najczulszej opieki i starań – wzywany był weterynarz – nie dało się go uratować. Spotkała Cię więc klęska gospodarza, ale nie rozpaczaj! Pociesz się tem, że bogowie na Olimpie uczynili z niego przysmak dla siebie pod kulinarnym kierownictwem bogini Hery. Wdzięczny Olimp czem innem Cię za to wynagrodzi.
Rasowiec od O.O. Bernardynów też postępowy – ten zachodzi już do kuchni po smakołyki. Biedny tylko Misio – ten trochę skapcaniał, ale wierny stróż, najczulej opiekuje się a raczej wpatruje się w te Twoje malutkie kurczątka. Gdy deszcz idzie za niemi do drewutni i z umiłowaniem patrzy się na nie. W wolniejszym czasie muszę się z nim przejść. Ulubieniec Mamy kot chodzi za Mamą wszędzie, miauczy ciągle, bo ma zawsze jakieś zachcianki w sprawie pokarmu, które przeważnie mu się spełnia. Pole nasze obecnie całe rozkopane, wczoraj dreniarz Wiecheć skończył zakładać dreny pod nowy zlew – ujście jego pod mostkiem. W poniedziałek Kluska będzie zasypywał rowy. Tak więc roboty w tym tygodniu było dużo i na przyszły także, bo trzeba to nasze pole trochę wyrównać, no i pomału plony nasze z ogródków zbierać do piwnicy i do Twego na pięterku pokoiku. Jest to moja najprzyjemniejsza robota jako rolnika – ziemianina. Czy urządzę po zbiorach plonów dożynki i czy Ty na nie przyjedziesz, o tem napiszę później
Frania miała dzisiaj pójść z kompanją z Kalwarii do Mogiły, ale nie poszła, bo ją noga boli – od ciasnego buta porobiły się jej pęcherze na nodze. Czas od Twego wyjazdu w ogóle brzydki – zimny – deszcze. Wczoraj i dzisiaj ładnie. Mama się trapiła czy Ty się tam ciepło ubierałeś w ten brzydki czas. Uważaj więc pod tym względem na siebie. Mam włożyła CI na książeczkę tego miesiąca 5 zł. Suma ogólna x5 zł.
A co tam słychać z naszym numerem domu 387. Odbierz z firmy i zatrzymaj u siebie – przy sposobności podasz przez kogo. W tym tygodniu wybiera się Ciocia Zosia po książki szkolne do Krakowa. W który dzień nie wiemy. Mówi Mama abyś sobie przebrał poszewkę na poduszkę. Na kołdrę i na łóżko nie, zresztą tych poszewek nie masz. Czy już masz wszystkie książki i jak tam kupno poszło? To dobrze, że nic nie mówią o komitecie rodzicielskim. Zresztą się buntujemy. Z oszczędności kup sobie tych dobrych śliwek – cośmy w Krakowie jedli. Mamy tu gruszki dla Ciebie – trzeba by ich jakoś posłać. Dobre! Zresztą u nas więcej nic nowego – bo u nas w domu jak Ci wiadomo zawsze jedno i to samo jednostajnie. Co innego u Ciebie, zawsze jakieś nowości, nowiny, zmiany, troski, kłopoty niesie szkoła. To też Ty masz zawsze więcej treści do pisania aniżeli my, i tych wiadomości od Ciebie jesteśmy zawsze rządni i ciekawi.
Wczoraj nie miałem czasu Ci napisać – pisząc dzisiaj niedziela – pewnie ten list otrzymasz aż we wtorek, chociaż rzucę go do skrzynki jeszcze dzisiaj wieczór, a może i jutro dostaniesz. Ciekawym.
Mówiła Ciocia Zosia – że Marysia jest zadowolona z Jordanowa – podoba jej się tam wszystko – oby tylko trwale to było.
A nie zapomnijcie tam z Jurciem napisać Babci na Imieniny. Napiszcie co więcej – a nie tylko takie zdawkowe „Najserdeczniejsze życzenia przesyłamy…”. Tadzio w tej chwili przecina z arkusza te K.p.c., K.k. itp. coś mu to Ty robił, ale mu to strasznie powoli idzie. Nie umie, a nijak zapytać się Ciebie, jak to sobie upraszczałeś. No i pa! Całujemy Cię serdecznie,
tatuś, Mama
P.S. Po napisaniu tego listu wyszedłem wieczorem na pole i przekonałem się, że zimno niemożliwie mimo pogody – ubieraj się ciepło – tzn. wdziewaj na siebie kamizelkę, nie oszczędzaj ją – ona się nigdy nie zedrze bo to już jest przywilej kamizelki.
Kochany Stasiu! Tatuś już taki obszerny list napisał, że mnie prawie nic nie zostawił miejsca. Uzupełniam tylko tyle, że może jeszcze w tym miesiącu przyjedzie do Krakowa Babcia i Ciocia Jania. Babcia pójdzie do lekarza okulisty z oczami, aby mogła sobie kupić szkła według przepisanej recepty, a nie tak jak zrobiła na wiosnę kupując okulary bez poprzedniego badania, które obecnie są złe. Ubieraj się Stasiu ciepło.
Całujemy Was serdecznie
MamaTadzio studiuje nową ortografię. Dreniarz pytał o Ciebie, bo nie miał komu opowiadać o tych 3.000 koni, które mu przyprowadzili w niewoli rosyjskiej, żeby dobrze wybrał jednego!!! takiego blagiera i w Krakowie nie znajdziesz! Prawda?
Czy macie Radjo i Kurjerka w domu? W niedzielę słuchałem i dziś będę słuchał wesołej fali. Radjo nasze bardzo dobre – Dobrze naprawiłeś.