W papierach kańczudzkich to jedno z najstarszych zdjęć. Przedstawia pięć osób: trzy dorosłe kobiety i dwie małe dziewczynki, stojące na tle jakiegoś budynku. Widać fragment drewnianego okna, z którego schodzi resztka farby czy bielenia. Najstarsza z kobiet siedzi pośrodku, ma surowy wyraz twarzy, na głowie ciemną, prostą chustę – w dużym powiększeniu widać zygzakowate wzory – spod której wystają kosmyki bardzo ciemnych włosów bez śladów siwizny. Dłonie złożone na podołku są szczupłe, spracowane, wyraźnie rysują się żyły. To Maria z Haftków Hajnoszowa, moja praprababcia ze strony mamy.

Dwie kobiety stojące po bokach trzymają dłonie na jej ramionach. Po lewej stronie zdjęcia stoi jej córka Emilia z Hajnoszów Orzechowska, po prawej Wiktoria z Hajnoszów Sochacka, moja prababcia. Obie ubrane są odświętnie, wyraźnie widać białe bluzki, ozdobny kołnierz – chyba z falbanami – u Wiktorii, długie do ziemi spódnice. Na to narzucone płaszcze z jednorzędowym zapięciem na guziki. Wiktoria ma na szyi ciemną zawieszkę, może to cienki sznur korali? Emilia nosi białe, krótkie korale. Dziewczynki stojące w pierwszym rzędzie też nie mają codziennych ubrań. Z lewej strony stoi Jania (Janina) Orzechowska, oceniam, że ma 4 – 5 lat. Wyraźnie skrępowana obecnością fotografa, nie patrzy w obiektyw. Dziewczynka z prawej to mała Kazimiera Sochacka, starsza od Janii o 3 lata – moja babcia. Może mieć 7-8 lat. Lekko się uśmiecha, choć też się trochę denerwuje, ręce splotła przed sobą w obronnej pozie. Nosi ciemną kurteczkę w prążek, chyba z niej wyrosła, rękawy są już trochę za krótkie, wystaje z nich sukienka.
Zdjęcie musiało zostać zrobione około 1926-1927 r. Nie wiem, ile lat mogła mieć wtedy Maria, ale nie wygląda na nobliwą starszą panią. Prawdopodobnie urodziła się w Niżatycach – tam w każdym razie przyszły na świat jej dzieci i tam znajdował się rodzinny dom Hajnoszów. Znane są nazwiska jej rodziców – to Paweł Haftek i Marianna z domu Bożek. Nic więcej o jej rodzinie nie wiadomo, kim byli jej krewni, czy miała rodzeństwo.
Wyszła za mąż za Marcina Hojnosza, syna Michała i Jadwigi z domu Włoch. Pisownia tego nazwiska jest ciekawostką – w księgach parafialnych osoby z rodziny występują jako „Hajnosz”, „Hojnosz” albo „Hejnosz”. Maria i Marcin mieli wiele dzieci, niemal wszystkie urodziły się w Niżatycach – ze względu na szczupłość materiału źródłowego nie jestem przekonana, czy odnotowałam wszystkie, aż 6-letnia przerwa między Wiktorią a Andrzejem jest mało prawdopodobna:
- Paulina zam. Pałka ur. 04.02.1883 zm. 27.04.1960
- Wiktoria zam. Sochacka ur. 16.12.1886 zm. 28.08.1965
- Andrzej ur. 23.11.1892, mieszkał z rodziną w Krzeczowicach
- Karolina ur. 08.08.1893 zm. 07.06.1894
- Jan ur. 21.06.1895, zm. 1977, wyemigrował do USA
- Emilia zam. Orzechowska ur. 28.04.1898 zm. 06.11.1983
- Karolina ur. 15.04.1901 zm. 09.05.1901
- Stanisława ur. 31.03.1904, losy nieznane
- syn, nieznana data urodzenia, losy nieznane
Jedna rzecz jest zastanawiająca w powyższej liście – pierwsza z dwóch córek noszących imię Karolina urodziła się niecałe 9 miesięcy po starszym bracie Andrzeju! To jest tak nieprawdopodobne biologicznie, że stawiam hipotezę, że była wcześniakiem. Karolina żyła zaledwie 10 miesięcy.
Interesująco potoczyły się losy syna Jana, który wyemigrował w 1913 r., w wieku zaledwie 18 lat, do USA. To były trudne czasy, rodzina była biedna, dzieci w domu wiele, perspektywy nieciekawe. Wielu młodych, odważnych ludzi stawiało wszystko na jedną kartę i wyjeżdżało za ocean w poszukiwaniu lepszego życia, takich historii wśród różnych odłamów kańczudzkich przodków mam wiele. Potomkowie Johna (miał siedmioro dzieci) do dzisiaj mieszkają w Stanach. Jakiś czas temu dotarł do nich jeden z kuzynów, ale nie byli zainteresowani swoim pochodzeniem ani Polską jako taką.
Wróćmy do prababci. Patrząc po znanych datach urodzenia dzieci, Maria miała prawdopodobnie między 16 a 25 lat w momencie urodzenia pierwszego dziecka, raczej nie miała więcej niż 40-42 lata w momencie urodzenia ostatniego. Przyszła więc zapewne na świat między 1862 a 1867 r. W momencie zrobienia zdjęcia musiałaby mieć ok. 60 – 65 lat. Można by mieć wątpliwości, zwłaszcza patrząc na ciemne włosy widoczne spod chustki – ale w tym momencie przypomina mi się babcia Kazimiera i fakt, że jej włosy były równie długo ciemne bez farbowania.
Nie udało mi się dotrzeć do archiwalnych zapisów dat jej urodzenia ani śmierci, nagrobek na cmentarzu w Kańczudze niestety też się nie zachował – ziemny, 2-3 osobowy grób, w którym spoczywała ze swoim mężem, a którym opiekował się jej prawnuk wujek Czesław, przed kilku laty rzekomo „przez pomyłkę” został przekopany i obecnie znajduje się tam grób należący do obcych osób. Moja mama pamięta z dzieciństwa odwiedzanie grobu „babci Hajnosz” – znajdował się na prawo od obecnego wejścia , niedaleko muru odgraniczającego cmentarz od ulicy. Przed kilkoma laty wydawało mi się, ze go odnalazłam – w tej okolicy znajduje się grób opisany jako „Julja Hajnosz”, ale okazało się to fałszywym tropem. Babcia Hajnosz nie żyła więc już w latach pięćdziesiątych – nie jest to wielkim zaskoczeniem, musiałaby mieć ponad 90 lat – nie występuje też na żadnym innym znanym mi zachowanym zdjęciu. Miałam nadzieję, że może w jej domu w Niżatycach zachowały się inne jej stare fotografie, niestety nikt z jej potomków nie dysponuje takimi zdjęciami – szkoda.
Patrząc na to zdjęcie, mam często jedną, przyznaję dość dziwaczną refleksję. Praprababcia Hajnosz jest najstarszym znanym mi z wizerunku przodkiem, który ma identyczne ze mną mitochondrialne DNA 😉