Było to chyba pierwsze bardzo stare zdjęcie, które znalazłam w starym pudle w czasie wakacji spędzanych u dziadków w Kańczudze. Jest na nim młoda Wiktoria Hajnosz, moja prababcia. Ubrana jest bardzo elegancko, na szyi ma korale, na palcu obrączkę. Może to zdjęcie ślubne? Pamiętam, jak podekscytowana podzieliłam się swoim odkryciem z babcią. Babcia wzięła ode mnie zdjęcie, ucałowała je i powiedziała „mamunia”, a w oczach stanęły jej łzy wzruszenia. A więc to jest moja prababcia!
Wg zachowanych ksiąg metrykalnych Wiktoria urodziła się 16 grudnia 1886 r. w Niżatycach, jako córka Marcina Hojnosza i Marii z Haftków. Matka jej pochodziła z rusińskiej rodziny o wyznaniu greckokatolickim, jednak Wiktoria jest wyznania rzymskokatolickiego. Nic nie wiadomo o jej dzieciństwie; miała co najmniej ośmioro rodzeństwa, które na pewno przeżyły trzy siostry: Paulina, Emilia i Stanisława oraz brat Andrzej.
W roku 1914 w wieku 28 lat, a więc dość późno jak na ówczesne czasy, wychodzi za mąż za starszego o 18 lat wdowca z Kańczugi, Edwarda Sochackiego i przeprowadza się do niego. Mąż ma dwóch nastoletnich synów z pierwszego małżeństwa. Jak układają się relacje między macochą a pasierbami, nie wiemy. Nie zachowało się niestety żadne zdjęcie Edwarda.
12 grudnia 1916 r. w Kańczudze przychodzi na świat syn Jan, a 22 lutego 1919 r. w Niżatycach córka Kazimiera, moja babcia. Kazimiera dziedziczy po swojej matce charakterystyczne wystające kości policzkowe. Czy w tym małżeństwie urodziło się więcej dzieci, nie wiadomo.
14 lipca 1923 r. umiera mąż Wiktorii i prababcia w wieku 37 lat, po dziewięciu latach małżeństwa, zostaje wdową z dwójką małych dzieci. Zachował się odpis działu spadku po Edwardzie, wynika z niego, że pradziadek 8 lipca sporządził testament i zadecydował w ostatniej woli o sposobie podziału spadku.
W latach 1930-1945 w Kańczudze są prowadzone spisy ludności. Wiktoria mieszka wtedy przy ul. Marszałka Piłsudskiego 206 we własnym domu, o którym mówi się, że sama go wybudowała na działce otrzymanej w spadku po mężu. Trudno ustalić, skąd miała na to środki i czy faktycznie dom został zbudowany przez nią. Jest niewykwalifikowaną robotnicą, pracuje sprzątając u ludzi, w rodzinnych opowieściach zachowała się informacja, że chodzi „do nauczycielek”.
W czasie II Wojny Światowej syn Jan zostaje powołany do wojska; po jej zakończeniu nie wraca już do Kańczugi, zostaje na Ziemiach Odzyskanych i tam zakłada rodzinę. Wiktoria mieszka z córką Kazimierą; gdy ta wychodzi za mąż za Karola Szymczakiewicza, aż do śmierci Wiktorii prowadzi wspólne z młodymi gospodarstwo domowe, pracuje w polu. Posiada własne pole pochodzące z zasobów jej rodziny, tzw. „na ostrowskim”, znajdujące się obok pola siostry Emilii. Pozostanie w rodzinie aż do lat 2000., kiedy to jej córka sprzeda je mężczyźnie skupującemu i scalającemu położone tam działki. Wiktoria opiekuje się wnukami, moja mama zapamiętała ją jako miłą, serdeczną babcię.
Z powiększającą się rodziną Kazimiery mieszkają wspólnie w „małym domku”, jak go nazywają w rodzinie, przez kilkanaście lat.
Nie zachowało się wiele zdjęć prababci, to prawdopodobnie ostatnie z nich.
Przez ostatnie lata życia Wiktoria choruje – nie może jeść, cierpi na straszne boleści. W rodzinie mówiło się, że ma raka żołądka. Nie doczekała przeprowadzki do nowego, większego domu przy Rynku. Umiera 28 sierpnia 1965 r. w Kańczudze. Zostaje pochowana w grobie rodzinnym Sochackich, w którym spoczywają również jej teściowie Feliks i Agnieszka Sochaccy i mąż Edward oraz jego pierwsza żona Marcelina. Dzisiaj po najstarszych osobach pochowanych w tym grobie nie ma śladu na tablicy, upamiętniona jest tylko Wiktoria i Edward.