List Jakuba Ćwikły do syna Stanisława, 12.10.1935 r.

List napisany dn. 12.10.1935 r. przez Jakuba Ćwikła do syna Stanisława Ćwikła, będącego wówczas uczniem II klasy VIII Państwowego Gimnazjum Matematyczno – Przyrodniczego im. Augusta Witkowskiego w Krakowie (obecne V LO w Krakowie).

Koperta

Kraków

ul. Radziwiłłowska l. 27 parter
mieszkanie P.P. Nowickich

P. Stanisław Ćwikła
uczeń II kl. gimn.

List

Kalwarja Brody dn. 12/10 1935.

Kochany nasz Stasiu!

Ponieważ otrzymujemy od Ciebie zawsze tylko dobre wiadomości, któremi się szczerze cieszymy – dlatego chcemy Ci dzisiaj także coś napisać, co i Ciebie ucieszy Ponieważ kochany Stasiu uratowałeś 110 zł dzięki twoim dobrym postępom w nauce i zachowaniu się, to Ci obiecujemy na serjo, poważnie, że na przyszły rok w czerwcu pojedziemy da „Święto Morza” do Gdyni. Pisze „pojedziemy”, kto pojedzie nie wiem jeszcze czy Ty, mama i ja, czy Ty i Mama, czy Ty i ja, czy Ty i Tadzio nie wiem, w każdym wypadku Ty pojedziesz. Pojedziesz w nagrodę za pilność w nauce a co ważniejsze, pojedziesz, bo się bardzo żywo interesujesz sprawami morza.

Zarzucacie mi obydwaj z Tadziem, że tata to nigdzie nie chce jechać, ani wam nie da na to pieniędzy, że tata tylko buduje buduje szopy, że tata taki owaki.

Tata bardzo dobrze wie, jaka to dobra rzecz podróże, jak one kształcą, rozwijają umysł, podnoszą duchowo, ale jak na to trudno sobie pozwolić, co cóż robić.

Ale że teraz zrobiłeś 110 zł, bo ja uważam, że zarobione przez Ciebie – więc pieniądze mamy i do Gdyni z największą pewnością jedziesz1)Wyprawa prawdopodobnie nie doszła do skutku, z niewiadomego powodu. Nie zachowały się żadne zdjęcia z tej wycieczki, co przy domowej pasji fotograficznej jest niemal niemożliwe. W późniejszych listach przewija się wątek trapiących rodzinę kłopotów finansowych, niestety nie znamy ich przyczyny.. Niech tam do czerwca Gdynia się jeszcze więcej rozbuduje, nabudują więcej okrętów i statków – aby było co widzieć, gdy przyjedziemy oglądać.

Wyglądaliśmy od Ciebie tej kartki z wiadomością o czesnem, różnie z mamą mówiliśmy o tem, a szale przechylały się więcej na stronę, że Ci nie zniżą do połowy. Tymczasem spotkał nas taki miły zawód. Jużci, że radość nasza przewyższyła Himalaje, licząc od dna Bałtyku.

Czeka Cię w przyszłości i wycieczka do Rzymu, gwoli temu, że się tak ładnie i z zamiłowaniem uczysz łaciny. Tego Ci jednak jeszcze nie obiecuję, kiedy to nastąpi, ale w każdym razie wtedy, gdy Włochów „spiorą” porządnie Abisyńczycy, na ci się z największa pewnością zanosi, a z czego się cieszę. Będą wtedy zapraszać turystów do siebie, dawać różne zniżki i udogodnienia, żeby nie jaki grosz tylko przywieźli.

Ściele Ci się podróż i do Berlina, gdy już obecnie całą godzinę rozmawiasz po niemiecku z profesorem. Ładnie, ładnie Stasiu! Ażeby Ci zaś cokolwiek ulżyć doli Twojej studenckiej poślemy Ci przez wujka Emila we wtorek „coś groszy”, ile jeszcze nie wiemy, żebyś miał, gdy także gorąco n.p. na wodę sodową lub jakie owoce, albo na co chcesz pożytecznego. Podasz przez wujka Emila wszystkie „brudy”. Jeżeli masz czystą poszewkę na poduszkę to przewlecz. Tak się składa, że my już u Ciebie w tym miesiącu nie będziemy. Czekać tylko będziemy niecierpliwie na Twój przyjazd na Wszystkich Świętych.

A wyjdź we wtorek o 2 godz. na stację przed wujka i Marysię, a gdyby był deszcz, to wujek jak mówił, przyjedzie we środę o tej samej godzinie.

Na dzisiaj u nas sejm i temat w ? a jutro /niedziela/ bardzo liczne wycieczki. Wszystko dąży do Krakowa, a my siedzimy na wsi, w Kalwarji.

Bardzo nas cieszy, że chodzicie na różaniec. A teraz, co słychać w domu. Wszystko dobrze – Misia pogłaskałem od ciebie – jest już zdrów, chociaż jeść to tak bardzo nie chce. Ostatecznie jest taki jak był zawsze, szczeka, a jak zobaczy świnię, to się poprostu robi straszny, tak szczeka i wścieka się ze złości. Czasem z Mamą przejdzie się na przechadzkę. Świnka jest już dosyć duża, ładnie się chowa. Przed samym Twoim przyjazdem na Boże Narodzenie położymy ja na korytu. Trafisz dobrze. Prawda?

Wczoraj i przedwczoraj wybierałem marchew z ogródka do piwnicy. Dziś przedpołudniem oplewiłem i ogrzebałem truskawki. Muszę mieć o nich staranie aby wydały owoce, bym Ci je mógł w czerwcu zawieźć do Krakowa, jako memu jedynemu pomocnikowi w pracy ogrodowej i temu, który tak bardzo żywo z zamiłowaniem interesował się ogródkiem. Nie był przecież jednego dnia, żebyś co rano nie oglądnął wszystkiego. Jeszcze mamy w ogródku kapustę i pietruszkę. Po napisaniu tego listu będę jeszcze dzisiaj wykopywał i obierał pietruszkę.

Mama jak zwykle zajęta szyciem, cerowaniem i całem gospodarstwem kuchennym w ogóle domowem. Tadzio także jak zwykle – w ogóle u nas jest zawsze wszystko jak „zwykle”. Bo cóż, nie mamy przełożonych, nikt nas nie kontroluje, dwujek nie dawa, robimy co chcemy nie tak jak u Ciebie – studenta. Nie myśl jednak, że ten „student” ma najgorzej. Ludzie dojrzali wiekiem, na stanowiskach, , do najpiękniejszych w życiu zaliczają czasy studenckie, mile o nich wspominają, czy to w rozmowach, czy w książkach i gazetach, chociaż i im wtedy nie wydawały się tak bardzo miłe. Ponieważ u Ciebie to „jak zwykle” może ulegać większym wahaniom jak u nas, dlatego to od Ciebie każda karteczka, każda wiadomość jest mile wyglądana i oczekiwana.

Babcia dziękuje Ci i cieszy się, że w każdej karteczce zasyłasz ucałowania i pozdrowienia. Wandzia na tych ? jeszcze się nie rozumie bardzo, chociaż jest rzeczywiście bardzo rozumną dziewczynką. Ponieważ nie ma teraz niani Marysi /jest w obowiązku w Krakowie/ chodzi częściej do nas, czasem zostaje u nas i z mamą gotuje obiad, gwarząc sobie przytem. U babci wczoraj skończyli ostatek zbierania jabłek. Bogu dzięki, coś tam jeszcze mama przyniosła tak,że mamy sporo w piwnicy na półkach czekają i dojrzewają – do Twojej „buzi”.

Spodziewam się, że za 2 lata będziesz zajadał jabłuszka i z naszego ogrodu. Kotek nasz już jest całkiem duży – nie chce się już bawić z ch?. Za to przylgnął zupełnie do Mamy, gdzie Mama tam i on, do Babci stale z Mamą chodzi. Musze Ci jeszcze na samym ostatku powiedzieć niemiłą przygodę. Pomyliła się Frania i zamiast zrobić tego popielatego koguta, zabiła popielata kurkę. Szkoda wielka, umniejszona ? o tyle, żeśmy z niej mięso zjedli.

No już kończę ten i tak przydługi list – ale kiedy go otrzymasz nie wiem, chociaż się go rzuci w sobotę do skrzynki. Ciekawym czy go otrzymasz jutro tj. w niedzielę. No, jeżeli nie – to w poniedziałek, w każdym razie prędzej niż wujek przyjedzie.

Dobrze, że mam Twój podział godzin, bo zawsze wiem, jaki masz przedmiot na każdej godzinie.

No, pa! nasz kochany piętnastoletni zniżkowy Stasio.

Przypisy

Przypisy
1 Wyprawa prawdopodobnie nie doszła do skutku, z niewiadomego powodu. Nie zachowały się żadne zdjęcia z tej wycieczki, co przy domowej pasji fotograficznej jest niemal niemożliwe. W późniejszych listach przewija się wątek trapiących rodzinę kłopotów finansowych, niestety nie znamy ich przyczyny.
Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Accept Read More