1945: Nowy Targ, Kalwaria
– Było tak, że ja miałam zdawać maturę, bo ja przecież miałam nie skończone.
– Wujek Stefan był już wtedy żonaty?
– A skąd. Dziesięć lat uczył w Zakopanem przed wojną, w gimnazjum, łaciny i greki. Gdy wojna się skończyła … W czasie okupacji był agronomem w Krościenku. Tam żeśmy końca wojny doczekali. Tam się zjawił Jasiek w lutym [1945 r.], z obozu puszczony. Ale Jasiek od razu zaczepił się jeszcze w Krakowie, to znaczy niby niezupełnie w wojsku, ale w każdym razie coś tam w wojsku miał robić, więc już myślał o tym, żeby się przenieść z Krościenka do Krakowa. A Janka dostaje posadę w Kalwarii od 1 sierpnia, bo wtedy rok szkolny trwał wyjątkowo w czterdziestym piątym roku miesiąc, tylko w lipcu był. To znaczy wakacje tylko trwały miesiąc. Zaczął się nowy rok [szkolny] 1 sierpnia 1945 roku. Janka przyjechała, wtedy – pamiętam – rozjeżdżaliśmy się. Myśmy ze Stefkiem zostali w Nowym Targu – bo Stefek zdecydował, że będzie uczył w Nowym Targu, tam się miejsce otwarło dla łacinnika, więc bierze mnie, żebym skończyła, maturę zdała, a Janka i Jasiek jadą zainstalować się w Kalwarii, z tym że on będzie dojeżdżał do Krakowa, bo tam będzie coś robił. Stefek nie miał nikogo w Zakopanem.
– To ile lat miała ciotka Stefa, jak wychodziła za mąż? W którym roku ślub brali? Po wojnie, nie?
– Chyba był coś trzynaście lat starszy od niej. Ja do Nowego Targu do gimnazjum dopiero trafiłam. Stefek zaczął od razu uczyć, w marcu w 1945 roku, a ja trafiłam w maju, bo siedziałam w Krościenku. Janka na początku pracowała, dostała posadę nauczycielki w Krościenku i tam do końca lipca figurowała na etacie krościeńskim. Potem z Jaśkiem przenieśli się, znaczy do Kalwarii. Mieszkali u Krzystków, to znaczy tam jak się idzie na serpentynę i rozdziela się te dwie, to z jednej, po lewej stronie coś trzeci czy czwarty dom to Krzystków. Tam pokój z kuchnią dostała i z mamą mieszkali w trójkę.
Ja Kalwarię zobaczyłam pierwszy raz dopiero przed Bożym Narodzeniem w 1945 roku. Stefek mnie zwolnił i coś kilka dni przed końcem roku, w grudniu przed feriami, on mi ferie po prostu przedłużył, bo pokupował różne rzeczy z jedzenia, wszystko upchał do plecaka i żebym ja to koniecznie zawiozła do Kalwarii.
A było tak, że myśmy ze Stefkiem mieszkali najpierw przy ulicy Szaflarskiej w Nowym Targu, a potem jemu zaproponowali drugiego wychowawcę w bursie, no i oczywiście chłopców – gimnazjalistów. Wobec tego, myśmy przenieśli się z ulicy Szaflarskiej do bursy, a bursa była budynkiem po prostu równoległym do gimnazjum. Pamiętam, że ksiądz Pilchowski był też niezadowolony. „Jak Ty Marysiu będziesz mieszkać w męskiej bursie?” Ja mówię: „Proszę księdza, ale przecież ja mieszkam nie sama, tylko z bratem”. „No tak, ale to sprawa jedna, to nie uchodzi.” Jeszcze wtedy ksiądz miał zaraz po wojnie duże znaczenie, nawet przy naszej maturze był w komisji ksiądz. Rok później już tego oczywiście nie było.
Tak się stało, że Stefek coś dwa miesiące przede mną zaczął w Nowym Targu, zobaczył pannę Koczurównę i mu się spodobała. To była jego uczennica. On ją uczył łaciny. Potem zaczęła się jakaś sympatia. I to trwało, bo Stefa chodziła rok wyżej ode mnie: ja kończyłam czwartą gimnazjalną, a ona pierwszą licealną. Wiem, że Stefa zaczęła chodzić do nas do pokoju, no i szkoda mówić … Powiem jedno, żeby było potem lepiej, jej wujek okazał się moim inspektorem w nauczycielstwie, który mnie wizytował jako taki. Nawet się tam śmiali dosyć, że dużą sympatię do mnie poczuł.
– To rodzina była. Popierała się rodzina.
– Tak, tak, Stefan ożenił się ze Stefą.
– Stefan i Stefania, to jest śmieszne.
– Tak, i żeby było jeszcze lepiej, to dziadek, czyli ojciec nasz to Stefan, matka Stefy to Stefania, oni oboje Stefan i Stefania i co szczytem wszystkiego, Jackowi dali Stefan. Przecież Jacek ma imię oficjalne Stefan, a Jacek jest drugi. Ale potem doszli do wniosku, że to byłaby głupota i zaczęli wołać na niego Jacek i tak został Jacek.
– Bo pewnie zamieszanie było, nie wiadomo było, co kto do kogo mówi.
– Mówię ci, dziwnie się życie układa ludziom, bardzo dziwnie.
Transkrypcja na podstawie nagranych wspomnień Marii Ćwikłowej, zarejestrowanych dn. 25.07.2006 r. w Krakowie. Numer nagrania: 16.