Psy …
Na naszej posesji przez cały czas były jakieś zwierzęta domowe i gospodarskie. W czasach przedwojennych na podwórzu brylował pies Miś. Miał budę obok wejścia do zewnętrznej piwnicy. Babcia opowiadała, że był przyjacielem i obrońcą okolicznych kotów. Misia zastrzelili żołnierze zwycięskiej Armii Czerwonej w styczniu lub lutym 1945 r. Z tych czasów pozostały zresztą aż do lat siedemdziesiątych ślady kul karabinowych na wschodniej i południowej ścianie domu, usunięte dopiero w czasie remontu.
Kolejnym psem był Domel, nazwany tak jak bohater popularnego w latach osiemdziesiątych telewizyjnego serialu rysunkowego dla dzieci. Był to kundel, przyniesiony do nas przez Izę Kęsek. Miał czarną, kręconą sierść. Był wiernym towarzyszem mamy aż do chwili, gdy trzeba go było uśpić ze starości.
… koty …
Odkąd sięgam pamięcią, w domu były zawsze koty. Na fotografii z lat pięćdziesiątych jest uwieczniony czarny kot z białą gwiazdką na szyi. Nie znam jego imienia.
Pierwszym, który kojarzyłem była kotka o imieniu Pufcia. Miała długą, brązową sierść z jaśniejszą jakby grzywą dookoła karku i czarną pręgę na grzbiecie. Wszyscy ją strasznie lubili. Kiedyś zachorowała na niedowład nóg i wtedy – co raczej było niecodzienne w stosunku do kotów – mama woziła ją do weterynarza. Pufcia była łagodna, co nie przeszkadzało jej trzymać na dystans okoliczne psy, które wolały schodzić kotu z drogi.
Następna to Chuliganka, nazwana tak z powodu swojego charakteru. Była narwana, nie bardzo lubiła dawać się głaskać i generalnie chodziła własnymi drogami. Uwielbiała jeść obierki z ziemniaków, więc codziennie przed obiadem pojawiała się w kuchni, zasiadała przed babcią obierającą ziemniaki i czekała na swój przydział. Nie miała za to chęci na łowienie myszy, które szczególnie późną jesienią wpychały się do domu. Sam widziałem scenę, gdy mysz defilowała przez pokój na oczach naszej kotki, nie wywołując u niej żadnej reakcji.
Ostatnim kotem w naszym domu był piękny, czarny samiec, nazywaliśmy go Kytek. Gdy Iza przyprowadziła Domela – wtedy jeszcze szczeniaka – kot widocznie zdegustowany tym faktem gdzieś się wyniósł. Po dwóch lub trzech dniach wrócił, zobaczył, że pies dalej mieszka i odszedł, tym razem już na zawsze.
… i zwierzęta gospodarskie
Zwierzętami gospodarskimi były przede wszystkim kury. Babcia kupowała na jarmarku pisklęta, przynosiła je w pudełkach do domu i hodowała na mięso, rosół i jajka. Kury i koguty nocowały na pięterku w szopie. Przez dzień biegały wokół domu, rozgrzebywały rabatki i ogólnie brudziły. Przez pewien czas babcia hodowała również kaczki. Nie pamiętam natomiast, żeby kiedykolwiek były w naszym domu gęsi lub indyki. Te ptaki stanowiły domenę hodowlaną Ireny Kęskowej. Przez kilka lat babcia trzymała w szopie króliki. Taka moda panowała wtedy na Błażkówce, z mojego punktu widzenia bez sensu. Nikt u nas nie był amatorem króliczego mięsa a roboty przy zwierzętach było sporo. Codziennie należało nacinać im świeżą trawę, często zmieniać ściółkę. Strasznie nie lubiłem tego zbierania trawy. Chodziło się po całej Błażkówce i cięło sierpem niektóre tylko rodzaje roślin, bo nie wszystkie były zdrowe dla królików.
Zachowało się też zdjęcie kozy, której nie pamiętam i nie wiem, do kogo należała. Być może do mojej babci, która w 1951 r. hodowała dwie kozy, a informacja taka zachowała się w listach.